Jutro Dzień Dziecka, więc przygotowaliśmy dla naszego wspaniałego Gabka niespodziankę. Wczoraj, podczas przedzierania się przez dżunglę do Słonego Jeziora na Gili Meno natrafiliśmy na niezwykle urocze bungalowy – Diana Bungalow Gili Meno. No po prostu bajka. Zrobione tylko z bambusa i drewna, bardzo stylowe i klimatyczne ale czyste i komfortowe zarazem. Z pięknym ogrodem, palmami i dżunglą dookoła i co najważniejsze – 4 metry od Słonego Jeziora w którym są ryby!
Trochę szkoda nam było opuszczać Meno Smile Cotages, bo bungalow był wypas i nowiutki aż miło. Ale nasz gospodarz Saleh z uśmiechem przyjął, że się przenosimy, żeby zrobić Gabkowi przyjemność. Spakowaliśmy się więc raz dwa i w drogę.
Fauna wita nas, czyli plusk krokodyla
Niezwykłego uroku miejscu dodaje też obcowanie z naturą w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Po drodze mijamy kikanaście pająków wielkości kury. Kto wie zresztą, czy nie nimi się właśnie żywią. Gabek napotyka się na węża, ale nie udało mi się niestety go sfotografować, szybka bestia może jutro. Idziemy, idziemy a ty nagle coś przed nami ucieka i chlup do jeziora. Ja się patrzę a tu morda z wody wystaje tylko i szybko odpływa.
Akurat lokales szedł, więc się go pytamy “Ini apa?”. – E spoko, to tylko krokodyl – mówi z uśmiechem – młody, niegroźny. – Bestia miała na oko jakieś 2 metry. Ostatnio zresztą prasa donosiła o krokodylach w Indonezji, a to wystraszył turystów na Borneo, a to zeżarł dziecko na oczach ojca. Już wiedzieliśmy, że to była dobra decyzja i bardzo nam się tutaj spodoba.
Co do krokodyla, to najprawdopodobniej krokodyl słonowodny. Jego małe i odizolowane populacje, jak donoszą pogłoski, żyją na terenie Ujung Kulon. W przeszłości był obecny w jawajskich nadrzecznych ekosystemach. Dokonaliśmy więc nie lada odkrycia!
Diana Bungalow Gili Meno
Domek czekał już na nas otwarty i szczęśliwy, że w nim zamieszkamy. Gabek nie czekał długo, zabrał wędkę i tyle go widzieli. Po dwóch godzinach doniosłem naszemu napalonemu wędkarzowi wody, żeby dowiedzieć się, że już tiga puluch ryb nałowił. Łowi i wypuszcza. Łowi i wypuszcza. Ale to jeszcze nic – łowi na sam haczyk! Ryby jak zobaczyły białe dziecko z wędką zgłupiały na maksa. Pewnie i na samą żyłkę by się chwytały
Po obiedzie (mie goreng i nasi goreng – 2 x 15k) i deserze (ciacha i kopi lombok 9k) Ania z Gabkiem poszli nurkować na rafę (przepiękna). Świetny zasięg internetu jest po tej stronie wyspy. Więc pokonałem (przynajmniej póki co…) chęć spoczęcia w objęciach hamaka i próbuję trochę popracować.
Jezioro Gili Meno i komary a w zasadzie nie-komary
Jezioro, nad którym jesteśmy przysporzyło Gili Meno wiele kłopotu. To właśnie za jego sprawą było tutaj dużo komarów. Napisali o tym w przewodnikach i najmniejsza z wysp Gili straciła prawie całkowicie zainteresowanie turystów. Dzisiaj można zaryzykować stwierdzenie, że komarów jest tutaj jak na lekarstwo. Na pewno mniej niż na Gili T i dużo mniej niż na Bali. Jezioro zarybiono (dzięki bogu bo Gabek ma co łowić) i po larwach komarów śladu nie zostało.
Dlaczego Gabek łowi na sam haczyk?
Bo oszczędza chleb. Na tej wyspie maja naprawdę duże ceny i bardzo skromny zapas wody i jedzenia. Wszystko muszą dowozić z Lomboku i na Lombok wywozić śmieci. Za kromkę suchego chleba dla ryb musieliśmy zapłacić 2k. To samo tyczy się noclegów – widząc, żę są 3 osoby, które zużyją więcej wody i trzeba dla nich zrobić śniadanie, cena skacze z 200k na 300k za noc. Kawa na plaży potrafi kosztować 20k ale to też zależy gdzie i dla kogo.
Drogi GABKU to chyba NAJWSPANIALSZY PREZENT NA ŚWIECIE !!!
Let your dreams come true !!!