Jedzonko na Gili czyli nie prywatyzujcie szpitali!

Kto by pomyślał, że podczas dzisiejszej kolacji na Gili Trawangan, na końcu świata, przyjdą mi do głowy tak filozoficzne przemyślenia. A jednak. Prośba zatem do dysydentów. Nie prywatyzujcie szpitali!

Na kolację rybka, ryż w wersji goreng i inne lokalne dodatki. Na Gili Trawangan miejsce posiłków zorganizowali bardzo pomysłowo. Jest jeden wielki plac, na którym w ciągu dnia odbywają się różne “imprezy” jak spotkania lokalesów czy Pereaean czyli tradycyjne walki kijem. Wieczorem plac przechodzi metamorfozę. W kilka chwil wystawiają się warungi z lokalnym jedzeniem i plac zamienia się w spęd wygłodniałych turystów. To nasze ulubione kulinarne miejsce na Gili T. Bo tanio, dobrze i co najważniejsze lokalnie. Przeważnie też mają pyszne jedzenie a na pewno lepsze od tych serwowanych pod turystów w niby “restauracjach” wzdłuż “deptaka” dookoła wyspy. Trzeba tylko uważać, bo przy wejściu na plac czyha lokales i próbuje Was posadzić w takiej niby restauracji. Jak pokonacie tę pierwszą linię oporu, czeka Was zacna, kulinarna nagroda.

Plac w nocy zamienia się w wielką jadłodajnię

Plac w nocy zamienia się w wielką jadłodajnię

Warung z rybami

Warung z rybami

Do wyboru do koloru

Do wyboru do koloru

Sprawdzona metoda utrzymania żaru

Sprawdzona metoda utrzymania żaru

Niby restauracje dla bardziej "wymagających" turystów

Niby restauracje dla bardziej “wymagających” turystów

W kilkunastu warungach na pewno coś dla siebie znajdziecie. Standardy jak mie goreng, nasi goreng, świeże ryby o pełnej palecie kolorów od czerwonych po tęczowe. Placki z bananem i dodatkami jak czekolada i wszystko zalane kondensowanym  mlekiem z puszki. Kurczak w kawałkach, cały czy w szaszłykach (sate ayam). Słodycze do wyboru do koloru:  lokalne z ryżu i pod białasów jak brownie.

Nasz uluiony deser - naleśnik ichniejszy z bananami i dodatkami full wypas

Nasz uluiony deser – naleśnik ichniejszy z bananami i dodatkami full wypas

Na placu, poza budkami są porozstawiane ławy i budzące wątpliwości krzesła. Na większości jednak można ryzykować i z  pewną dozą dystansu nawet usiąść.

Przy naszej ławie siedziała parka. Przystojniak to typowy tleniony, przypakowany model spacerujący z serfem po plaży. Dziewczyna ewidentnie z Polski. Doszliśmy do tego po specyficznym akcencie i temacie rozmowy, która toczyła się po angielsku. Nie, nie podsłuchiwałem. Wręcz starałem się nie słuchać. Ale wiecie, jak jazgotliwa potrafi być samica na łowach.

Chcąc nie chcąc wiemy już, że panna z wakacji przywozi tatusiowi… skarpety. Wiem. Ale na przystojniaku też zrobiło to niemałe wrażenie. Pechowo dla panny okazało się na koniec, że blondas ma dziewczynę i to od ponad dwóch tygodni!

Ok. Ale gdzie tu służba zdrowia i szpitale? Ano dziewczyna w takim to właśnie przybytku nieszczęścia pracuje. I tłumaczy przystojniakowi jak to u nas wygląda i jak to ona martwi się przyszłością bo mają jej szpital “priwate”. Przystojniak upewnia się, że chodzi o “prʌɪvət”. Tak, tak i jak ci źli jej szpital “priwate” – “prʌɪvət” wtrąca ciacho – to ona już na takie wyjazdy na Gili i na Bali nie będzie sobie mogła w ramach pracy pod pretekstem konferencji tak często latać.

Dlatego nie prywatyzujcie szpitali! Warto mieć taką młodą lekareczkę na wakacjach :-)

Z panem nauczycielem z Lomboku

Z panem nauczycielem z Lomboku

Autor z rybą albo też ryba z autorem?

Autor z rybą albo też ryba z autorem?

Ryby świeże i przepyszne

Ryby świeże i przepyszne

Jak sobie poświecisz tak zjesz

Jak sobie poświecisz tak zjesz

Jak sobie poświecisz tak zjesz