Z karaluchami przez dżunglę

Z małymi przebojami dostaliśmy się do Jerantut.  Stąd postanowiliśmy jechać dalej  pociągiem zwanym “jungle train”. A co, jak przygoda to przygoda. Naszym punktem docelowym była maleńka wysepka Perhentian Kecil leżąca na morzu południowo-chińskim.

O wyznaczonej godzinie pojawiliśmy się na peronie. Punktulnie podjechał pociąg, wsiedliśmy. Całkiem ładny, nowy i z klimatyzacją. Jednym słowem: polskie PKP mogą o takim jedynie pomarzyć. Gdy już zajęliśmy nasze miejsca w głowach zaświtała myśl: czy to na pewno TEN pociąg? Tchnięty jakimś przeczuciem, Stefano wybiegł na peron, dorwał jakiegoś gościa w mundurku, wymienił z nim kilka słów po czym wpadł do naszego wagonu z krzykiem: bierz bagaże, wysiadamy, to nie TEN pociąg! Biegiem! To był jedyny raz podczas naszej 3-miesięcznej podróży, kiedy widziałam jak Stefano się spieszy. Powiem więcej: on  po prostu biegł  i nigdy w zyciu nie podejrzewałabym, że potrafi tak szybko się poruszać!

Nawet Gabek z wyraźną paniką w oczach chwycił swój plecak i wybiegł z pociągu. Po około 30-stu, bardzo szybkich sekundach znaleźliśmy się na peronie. Usłyszeliśmy gwizdek i pociąg odjechał – do tej pory zastanawiamy się gdzie…

czekamy na pociąg w Jerantut / fot. rozlatani.pl

czekamy na pociąg w Jerantut / fot. rozlatani.pl

Za pięć minut podjechał następny, ale tym razem zanim wsiedliśmy upewniliśmy się, czy to ten właściwy. Znowu zajęliśmy miejsca. Obok nas siedziało kilka muzułmanek oraz  rodzina z 3-letnim dzieckiem, które przez całą drogę wypluwało sobie płuca. Zauważyłam, że my po prostu mamy szczęście do chorych dzieci. Aby uniknąć potencjalnego zarażenia przenieśliśmy się więc na drugi koniec wagonu. Niestety pomimo zmiany miejsca nie zdołaliśmy uciec przed bandą karaluchów. Były i duże i małe, odważne i te raczej nieśmiałe. Kryły się pod każdą listwą, siedziały w każdej szparze, a gdy tylko poczuły się nieco pewniej wychodziły na zwiady, czy aby coś dobrego nie spadło na podłogę. I tak przez 6 godzin.

Gabek zapadł w głeboki sen i obudził się dopiero po 5 godzinach jazdy. Ach, co to był za spokój!

Przed samym zachodem słońca w pociągu zauważyliśmy niezwykłe poruszenie. Wszyscy muzułmanie ruszyli do łazienki, aby umyć ręce. Ze swoich toreb i plastikowych reklamówek wyjęli przeróżne potrawy. Ustawiali je przed sobą i czekali w skupieniu. W pociągu rozniósł się wspaniały zapach nasi lemak, sate ayam czy też słodkich pisang goreng. Gdy tylko słońce zaszło, pociąg stanął gdzieś, w szczerych polach ( a raczej w szczerej dżungli). Nadeszła chwila posiłku. Jest ramadam, więc muzułmanie jedzą tylko po zachodzie słońca. Staliśmy w środku dżungli około 30 minut – najwidoczniej maszynista też był muzułmaninem.

Do Kota Bharu dojechaliśmy na 22.00. Spędziliśmy bardzo krótką noc w hotelu, po czym o 5 rano złapaliśmy lokalny autobus do Kuala Besut. Tutaj zapakowaliśmy się na speed boat prosto do egzotycznego raju czyli na maleńką Perhentian Kecil.

Nasz speedboat na Perhentian / fot. rozlatani.pl

Nasz speedboat na Perhentian / fot. rozlatani.pl

Czekamy na łódkę... / fot. rozlatani.pl

Czekamy na łódkę… / fot. rozlatani.pl

2013-07-23-0855012-malezja eos

Tutaj postanowiliśmy odpocząć po bardzo wyczerpujących wakacjach.

Perhentian Kecil, Coral Bay / fot. rozlatani.pl

Perhentian Kecil, Coral Bay / fot. rozlatani.pl

Rozlatane porady:

Koszt biletów z Jerantut do Wakaf  Bharu to na naszą trójkę 67 Rm. Pociąg bardzo wygodny, z klimatyzacją. Jedzie się około 7 godzin, 317 km. Po drodze przepiękne widoki.

Dworzec w Wakaf Bharu  jest oddalony od miasta Kota Bharu o jakieś 8 km. Na dworcu czekają taksówkarze, którzy za ten odcinek chcą 40 Rm. My znaleźliśmy kierowcę, który zawiózł nas za 30 Rm. Na dworcu znaleźliśmy parę, która pojechała z nami i podzieliliśmy koszty na pół.

Nocleg w Kota Bharu to wydatek ok. 50 Rm. Miasto tętni życien nawet późną nocą, bardzo dobre jedzenie, szczególnie chińskie.

Z Kota Bharu lokalnym autobusem (1, 45 min, 60 km) dojechaliśmy do Kuala Besut. Cena biletu to 6 Rm adult, 3 Rm child.

Jeszcze na dworcu w Kota Bharu kupiliśmy bilety na speed boat z Kuala Besut na Perhentian. Koszt biletu to normalnie 70 Rm. My dostaliśmy zniżkę i zapłaciliśmy 60 Rm w obie strony na os. Dziecko lat 7 popłynęło gratis. Do Coral Bay na Perhentian Kecil płynęliśmy 30 minut (20 km). Łódka wysadza turystów tam, gdzie chcą, lub gdzie mają nocleg.

 

2 thoughts on “Z karaluchami przez dżunglę

  1. Cześć, czy nocleg na Kota Bharu rezerwowaliście wcześniej czy znaleźliście na miejscu? Jeśli pamiętacie i polecacie to chętnie skorzystam z rady.

    Pytanie drugie, to czy bilet na speed boat warto kupić już w Kota Bharu?
    Pozdrawiam :)

  2. Hej Maćku,
    W Azji nigdy nic nie rezerwowaliśmy. Zawsze znajdowaliśmy na bieżąco i nigdy nie było z tym problemu, nawet na Perhentian, gdzie baza noclegowa nie jest zbyt duża.
    Hotel w Kota Bharu był zwyczajny, spaliśmy tam dosłownie kilka godzin, ale chyba bym go nie poleciła.
    Bilety na speed boat można kupić spokojnie na miejscu w porcie, jest większy wybór przewoźników.
    Pozdrawiam

Comments are closed.