Poniżej zebraliśmy miejsca w których jedliśmy na Gili Meno. Mam nadzieję, że będą to przydatne informacje.
Rust Warung w porcie
Mają chyba najlepszą w porcie i na wyspie miejscówkę. Świetna lokalizacja. Bardzo fajne stoliki i chatki z widokiem na ocean. Stanowi całość ze sklepem naprzeciwko i grillem z rybami obok. Jedliśmy tu w pierwszy wieczór. I to był chyba nasz najgorszy posiłek na Gili Meno.
Sklep też nie za sympatyczny, drogi, prowadzony cały biznes przez muzułmańska rodzinę. Nastawieni są tylko na łupienie turysty na maksa. Prawie jak nad Bałtykiem.
Całości obrazu niech odda “świeżość” ryb pociskanych jako złowione rano. Wygląda to tak, że pod wieczór wywlekają skrzynie pełną zamrożonych ryb, które przez spory czas “dochodzą” w pełnym słońcu, żeby na koniec trafić znowu do zamrożenie. Przez 5 dni te same ryby były wałkowane. Może w szczycie sezonu wygląda to ciut lepiej, ale i tak więcej tu nie zjemy.
Szczerze odradzam stołowanie się tutaj, chyba, że walory widokowe są dla Was ważniejsze niż żołądek i podniebienie.
Warung Tia
W 100% lokalny Warung. W menu jest to, co akurat pani ugotuje. To pierwszy dobry znak. Trafiamy tu już późnym wieczorem. W ofercie jest już tylko nasi kampur czyli na oko ogórek z cebulą i kokosem (pyszny), prażona fasola, kalmar, jajko z pomidorem. Świetne. Pani ma też owoce. Gabek wcina dwa jabłka po piątaku.
W między czasie wypada kilku lokalesów. Wszyscy jemy to samo i wydaje mi się, że wszystkim smakuje. Pani zaprasza nas “tamoroł” bo będzie mie goreng. I chyba przyjdziemy!
Ceny jak na Gili Meno bardzo przystępne. Woda 5k, danie 20k warte swojej ceny.
Warto się tutaj stołować.
Ana Warung
Bardzo sympatyczne miejsce nad samym oceanem. Można wyłożyć się w klimatycznych domkach z poduchami. Niezłe jedzenie i słuszne porcje. Gabek stęskniony “normalnego” makaronu spałaszował spaggeti z sosem pomidorowym o dziwo całkiem jadalne. Zaszaleliśmy, popijajac kawkę z ciachami nad oceanem co odbiło się na rachunku. Zdecydowanie najdroższe (no poza portem) miejscem na jakie trafiliśmy. Pierwszy raz rachunek przebił 100 tys.
Przy warungu jest też wypożyczalnia/wymiana książek, zostawionych przez turystów. Można nawet znaleźć polskie pozycje! Piękne widoki, dobry klimat.
Warto tutaj zjeść i odpocząć po nurkowaniu.
Yaya Warung
Opisywany w przewodniku jako dobry i polecany. Musieliśmy więc sprawdzić. Zachęciła nas podobno świeża ryba “z rana” oraz mie goreng z kurczakiem.
Ryba w olbrzymiej ilości zasmażanej cebuli. Niestety bardzo słonej. Gabek nie miał oczywiście ochoty na cebulę a i mnie nie smakowała. Ale ryba sama w sobie ok. Mie średnie. Kurczak miał być świeży a raczej użyłbym słowa suchy. Woda 8k jak na Warung to już przesada.
Raczej przereklamowane miejsce.
Gili Meno Smile Cottages
Spędziliśmy tutaj dwie noce. Gili Meno Smile Cottages to bardzo ładny zespół bungalow-ów, w spokojnej części wyspy. Mieliśmy szczęście “załapać” się do nowiutkiego, dopiero co oddanego do użytku domku. Śniadanka były bardzo dobre. Jak przystało na wyspę Meno bez pieczywa – standardowo placki z bananem, cukrem palmowym i owoce.
Diana bungalow
Świetne śniadania. Bajka. Najlepsze, jakie do tej pory jedliśmy. Pani do naleśnika ściera przy nas świeży kokos. Miejsce bardzo klimatyczne. Pani świetnie gotuje i jak się okazało… piecze.
Dobra kopi Lombok za raptem trzy tysie. Można załapać się na lunch bo po południu pani zamyka kuchnię. Jedliśmy bardzo domry mie goreng. Zresztą miałem wrażenie, że pani gotuje przede wszystkim dla rodziny a turyści są przy okazji. Co przekłada się na świetny smak potraw.
Kilka kroków dalej na plaży jest Diana BBQ. Nie mieliśmy przyjemności, ale to rodzinny biznes więc są duże szanse, że warto.
Zdecydowanie warto.